Tytuł: "Gwiazdy, które spłonęły"
Tytuł oryginalny: What Burns Away
Autor: Melissa Falcon Field
Wydawnictwo: Kobiece
Premiera: 26.10.2017
Moja ocena: 7/10
To pierwsza książka, po którą sięgnęłam mając z tyłu głowy negatywne oceny pojawiające się w sieci. Zazwyczaj unikam takich pozycji - boję się książkowych rozczarowań, jednak w tym przypadku, mimo tych niepochlebnych recenzji, miałam cichą nadzieję, że książka przypadnie mi do gustu. Zaczęłam czytać i nastawiłam się, że będzie to gniot, najzwyczajniej w świecie. A teraz.. nie wiem co za magia się tu zadziała, ale ja kupuję tę historię i mimo widocznych wad przyznaję, że to lektura, o której nie mogę powiedzieć, że zmarnowała mój czas.
Claire jest żoną i matką, ale przede wszystkim jest też czterdziestoletnią kobietą, którą dopadł kryzys małżeński. Monotonia i codzienne obowiązki zaczynają jej ciążyć bardziej niż zwykle. Tęskni za utraconą drogą do kariery naukowej, którą poświęciła dla męża i syna. Obecnie, jedynym jej zajęciem jest wychowanie małego Jonaha i prace domowe. Brakuje jej wsparcia ze strony męża, którego wciągnął wir pracy. Czuje, że jest ze wszystkim sama, a z dnia na dzień jej stosunki z Milesem stają się coraz bardziej napięte. W tym kryzysowym momencie jej życia pojawia się Dean - jej pierwsza miłość z czasów młodości. On jedyny rozumie jej cierpienie, próbuje wspierać ją w tym trudnym momencie, jednocześnie rozniecając wielkie emocje, które przygasły po latach rozłąki.
Fabuła jest naprawdę ciekawa i dość nieprzewidywalna, choć nie mogę powiedzieć tego o każdej, z zaistniałych w książce, sytuacji. Mamy tu do czynienia z narracją pierwszoosobową i jak możecie się domyślić - widzimy świat oczami Claire. Dodatkowo, całość składa się z dwóch płaszczyzn - teraźniejszości i przeszłości kobiety. To bardzo dobry zabieg i jest jednym z najmocniejszych punktów całej powieści. Bardzo podobały mi się retrospekcje, które autorka wprowadziła do lektury, przenoszące nas dwadzieścia lat wstecz - do młodości Claire. Historie tam przedstawione były owiane taką nadzwyczajną aurą. Z jednej strony miałam wrażenie, że takie rzeczy nie dzieją się w realnym życiu, ale z drugiej - było to coś, co przecież może przydarzyć się każdemu. Znalazłam też coś w osobowości Claire, co bardzo mnie fascynowało - jej pociąg do ognia, nauki, gwiazd i atmosfery - to wszystko złożyło się na to, że nie potrafiłam nie darzyć jej sympatią.
Jesteśmy jak komety. Zostawiamy za sobą pył naszego życia, który wciąż do nas powraca.
Nastrój panujący w książce jest bardzo melancholijny i doskonale oddaje sytuację, w jakiej znalazła się Claire. W jej życie wkradła się rutyna, związek, który miał być szczęśliwy na zawsze, okazał się nieporozumieniem i zawodem, a najbardziej ucierpiała na tym samoocena bohaterki - przestała ona o siebie dbać, żyła dzień po dniu wykonując te same czynności niczym robot, nie czerpiąc żadnej przyjemności z życia rodzinnego. Oczywiście poza Jonahem, który był jedynym promieniem rozjaśniającym jej szaroburą codzienność.
Claire to postać, która została bardzo dobrze rozegrana. Mamy otwarte drzwi do jej psychiki - widzimy wszystko jak na tacy, a mimo to jest ona bardzo nieoczywista. Tak naprawdę ciężko ją rozgryźć, dlatego, że ona sama nie wie, czego chce od życia i jest rozdarta między tym, co ma, co chciałaby mieć oraz tym, co może stracić. Przez całą książkę śledzimy jej przemianę, wahania nastrojów, a w pewnym momencie, mam wrażenie, nawet obłęd. Claire jest bohaterką, która nieświadomie dąży do autodestrukcji. Każda kolejna decyzja pogrąża ją coraz bardziej w mroku i smutku, który ją otacza. Chce za wszelką cenę wyrwać się z swojego obecnego życia, naprawić je, zapomnieć o przeszłości, która dała się jej we znaki i odcisnęła piętno na reszcie jej życia. Mogę powiedzieć, że przez całą historię przeszłość wraca do niej jak bumerang i nie pozwala ostatecznie się pożegnać. Autorka zaserwowała nam świetną zabawę w tworzenie portretu psychologicznego Claire i to kolejna mocna strona tego tytułu.
Szliśmy obok siebie, lecz podążaliśmy dwiema różnymi ścieżkami. Nie byłam w stanie wyobrazić sobie momentu, w którym nasze drogi znów mogłyby się przeciąć.
Niestety, niewiele dobrego mogę powiedzieć o męskich charakterach występujących w powieści. Miles był bardzo.. "papierowy", przez co działał mi na nerwy. Składał obietnice bez pokrycia i zapominał, że małżeństwo to związek dwojga ludzi, równie zaangażowanych w uczucie. Lubiłam go jako chłopaka z retrospekcji, jednak jako dorosły mężczyzna - mąż i ojciec - wypadł strasznie słabo. Natomiast Dean był moim rozczarowaniem - po prostu. Pomijając moją sympatię do tych bohaterów, autorka stworzyła ich nieco bezbarwnymi - z naciskiem na Milesa, bo to on, według mnie, jest najbardziej nieudaną postacią.
Czytając można mieć wrażenie, że teraźniejszość i przeszłość nie pasują do siebie. Jednak w miarę upływu historii te dwie płaszczyzny zaczynają się zazębiać, a my zaczynamy rozumieć cały sens powieści. Wydaje mi się, że właściwe piękno powieści wypływa dopiero po przeczytaniu, kiedy zastanawiamy się nad całą historią. Lektura tej książki wywołała we mnie wachlarz emocji - od fascynacji przez smutek i rozczarowanie, aż po współczucie i żal. Są to głównie negatywne emocje, ale to właśnie nimi w dużej dawce wypełniona jest książka.
Czytając można mieć wrażenie, że teraźniejszość i przeszłość nie pasują do siebie. Jednak w miarę upływu historii te dwie płaszczyzny zaczynają się zazębiać, a my zaczynamy rozumieć cały sens powieści. Wydaje mi się, że właściwe piękno powieści wypływa dopiero po przeczytaniu, kiedy zastanawiamy się nad całą historią. Lektura tej książki wywołała we mnie wachlarz emocji - od fascynacji przez smutek i rozczarowanie, aż po współczucie i żal. Są to głównie negatywne emocje, ale to właśnie nimi w dużej dawce wypełniona jest książka.
Najbardziej przykro mi z tego powodu, że ja tak uparcie próbuję bronić tej pozycji, a nie została ona doceniona na tyle, by mogła bronić się sama. Ja bardzo przeżyłam tą historię. Jeśli lubicie powieści obyczajowe z wyjątkowym klimatem i morałem, to polecam Wam ten tytuł. Ja jestem na tak i wbrew opiniom krążącym w sieci nie żałuję, że poświęciłam na nią swój czas.
Za możliwość przeczytania tego tytułu dziękuję Wydawnictwu Kobiecemu.
Magda