Miasto niedźwiedzia, czyli szwedzkie Björnstad - to właśnie tu dzieje się niemal wszystko i to właśnie o nim jest ta opowieść. O małym miasteczku w głębi lasu i jego mieszkańcach. O hokeju, rywalizacji, marzeniach, dojrzewaniu, traumach, miłości i przyjaźni. O poszukiwaniu siebie, utraconej nadziei. O małej społeczności, którą wstrząsa jedno wydarzenie, pochłaniając i niszcząc po drodze wszystko, co było do tej pory ważne dla mieszkańców.
Nie będzie dla nikogo zaskoczeniem, że po raz kolejny pokochałam historię stworzoną przez tego autora. Sporo tu sportu, a dokładniej mówiąc - hokeja. I na początku wydawało mi się, że nie polubię jej tak bardzo jak innych opowieści autora, bo zaczęła się naprawdę niewinnie. Długie sportowe wprowadzenie, które jak się okazuje, było po coś. A później robiło się coraz ciekawiej, ciekawiej i ciekawiej. Pierwszy tom był dobry, ale to drugi wycisnął ze mnie łzy. Nigdy nie oglądałam żadnego meczu hokeja, ale po dwóch tomach tego cyklu zdecydowanie mam na to ochotę.
Uwielbiam wnikliwość, z jaką Backman opisuje ludzi, jak trafnie ubiera w słowa ich myśli, uczucia i przeżycia. Co chwilę mam ochotę na zaznaczanie przeróżnych fragmentów, a że miałam egzemplarze z biblioteki, to robiłam zdjęcia, żeby zostały ze mną na dłużej. Nikt tak jak Backman nie tworzy bohaterów, z którymi bardzo łatwo się zaprzyjaźnić. Wzbudzają sympatię, są żywi, barwni. A później robi im takie rzeczy, przez które cierpimy i cieszymy się razem z nimi, przeżywamy dokładnie to co oni, patrząc z boku, a jednocześnie jakby biorąc w tym czynny udział. Autor doskonale wie jak chwycić za serce, jak sprawić, by zostało złamane. Raz, drugi, trzeci. I nawet kiedy tworzy „chuliganów”, robi to tak, że nie sposób ich tak po prostu nie lubić. Zawsze jest jakieś „ale”.
Wszyscy dorośli mają takie dni, kiedy czują, że to już koniec. Kiedy nie wiedzą już, o co tak cały czas usilnie walczą, kiedy rzeczywistość i codzienność przytłacza i nie wiadomo, jak długo da się jeszcze radę. Fantastyczne jest to, że wszyscy mogą przetrwać bez załamywania się dłużej, niż im się wydaje. Przerażające, że nigdy nie wiadomo, jak długo.
„Miasto niedźwiedzia” to pierwszy tom - wprowadzenie do cyklu. Rozkręca się dość długo, ale naprawdę warto poczekać na to, co później. A już w „My przeciwko Wam” dzieje się dużo więcej, jest jeszcze ciekawiej. Obie książki czyta się w sporym napięciu, oczekując tego, co wydaje się nieuniknione. Ciężko odłożyć je na bok, a jeśli już musiałam, to i tak nieustannie myślałam o bohaterach, martwiłam się o nich, jakby byli moimi bliskimi. W obu tych tytułach, jak i w innych powieściach autora, wszystkiego jest dużo: mnogość wątków, postaci, wydarzeń, a jednak dość łatwo się w tym wszystkim połapać. Obie pozycje snują przed czytelnikiem niesamowity klimat małego miasteczka pomieszany z dzikością i sportem. A jednocześnie jest tu też trochę humoru, za który tak bardzo lubię pisarza.
Przede mną trzecia część cyklu - „Zwycięzcy” i już nie mogę się doczekać lektury, a obiecujecie, że trzeci tom zniszczy mnie emocjonalnie. Więc idę w to! Bo co jak co, ale książkom Fredrika Backmana pozwalam robić ze sobą takie rzeczy.
Bardzo ciekawy wydaje się ten cykl, nie znałam go wcześniej 😊
OdpowiedzUsuńNie słyszałam wcześniej o tym cyklu. Brzmi zachęcająco.
OdpowiedzUsuńobydwa tomy wydają się ciekawe.
OdpowiedzUsuńWitaj! Myślę, że ta seria mogłaby mi się spodobać. Jakoś zawsze Skandynawia była mi bliska; z jej surowym klimatem i naturą, pięknymi ludźmi... Dzięki za recenzję i polecenie.👍
OdpowiedzUsuńWarto czytać jego powieści.
OdpowiedzUsuńNie słyszałam o tym cyklu. Oby trzeci tom równie dobrze Ci się czytało 😊
OdpowiedzUsuńDostałam tę książkę w ramach wymiany, czeka w kolejce!
OdpowiedzUsuń